sobota, 19 lutego 2011

Mowy Dharmy

Mowy Dharmy



Roshi Saidan Oi powiedział:


Studiować Zen to studiować siebie.
Studiować siebie to studiować całą naturę .
Studiować siebie to zapomnieć o sobie .
Zapomnieć o sobie to stać się Pustką.
Stać się Pustką to stać się całym wszechświatem.
Ja i wszechświat to jest to samo

- TO JEDNO



 

Mowa Dharmy

Mamy, co jeść, mamy, co pić, mamy gdzie spać, mamy wszystko, czego nam trzeba a jednak gdzieś na samym serca dnie czujemy niedosyt, niepokój a nawet lęk. Potrzeba czegoś niewypowiedzianego odzywa się czasami głęboką nocą, kiedy nie można zasnąć, czasami jako domieszka piękna, które właśnie oglądamy, a czasami w uważnym spojrzeniu kochanego człowieka. Ten niedosyt zmusza do szukania, szukania na różnych czasami najbardziej nieoczekiwanych ścieżkach. Miota nami po życiu jak szmacianymi pacynkami obiecując spełnienie tam gdzie nigdy go nie znajdziemy. W skrajnych przypadkach są to narkotyki, alkohol i/lub uzależnienie od seksu. W mniej drastycznych szukamy spokoju w spotkaniach z dużą ilością ludzi, w czytanych tysiącami książkach czy w pracy od 9 rano do 2 w nocy przez siedem dni w tygodniu. Zdarza się też, że niepokój narasta równomiernie aż doprowadza do punktu, w którym zaczynamy szukać własnej drogi. W takim punkcie świadomość podpowiada, że musimy coś zmienić w życiu, które wiedliśmy do tej pory. Niektórzy trafiają na Zen. A ZEN MÓWI, ŻE SZUKAĆ TRZEBA W SOBIE I TYLKO W SOBIE. Bo tylko własne doświadczenie, własny trening mogą doprowadzić do oświecenia, do odkrycia prawdy o sobie, do dotarcia do samego źródła niepokoju, do rozpoznania go i usunięcia na zawsze. Pytacie czy to możliwe. TAK to jest możliwe dzięki praktyce, która trwa nieprzerwanie od 2600 lat i jest przekazywana bezpośrednio z serca do serca i z umysłu do umysłu wielu pokoleń praktykujących.

W Zenie w nic nie trzeba wierzyć. Zen jest bezpośrednim doświadczeniem każdego praktykującego. To od Ciebie i tylko od ciebie zależy jak głęboka będzie Twoja praktyka, jak regularny trening, jak wielkie będziesz mieć aspiracje. Zen jest w stanie spełnić oczekiwania każdego, kto dostatecznie mocno chce. Pomaga ludziom, którzy pragną wyciszyć swój umysł, czyli po prostu uspokoić się, pomaga tym, którzy chcą wzmocnić swoje ciało, a także tym, którzy chcą stać się bardziej odporni psychicznie. W końcu daje możliwość przeżycia (jak nazywa go Jung) szczytowego doświadczenia psychicznego, czyli oświecenia. Drogę wybieramy sami i tylko od nas zależy jak daleko nas ona zaprowadzi. A odpowiedz jest w każdym z nas i każdy z nas, jeśli tylko dostatecznie długo i usilnie będzie się oddawał praktyce, może do niej dotrzeć. Do tego żeby nie pogubić się na drodze, nie dać się zwieść i nie zbłądzić potrzebny jest nauczyciel. Nauczyciel, który wskaże kierunek i nie pozwoli z niego zboczyć, którego sama obecność dodaje otuchy w trudnych chwilach docierania do siebie.
Budda Shiakiamuni powiedział sprawdź każde moje słowo Jak bardzo był współczujący - nie nakazywał, nie podawał prawd ostatecznych, prowadził za to swoich uczniów do ich własnego doświadczenia, do ich, a nie narzuconej z zewnątrz, prawdy.

Obecnie niewielu ludzi praktykuje Zen. Wolą przeżyć swoje życie zagłuszając wewnętrzny głos domagający się od nich prawdy niż ruszyć we wcale nie łatwą drogę samopoznania.
Ale to JEST Twoje życie. I co z nim zrobisz zależy tylko od Ciebie. Tak jak od Ciebie zależy czy będziesz mieć komfort psychiczny i poczucie spełnienia. Do Ciebie też należy wybór drogi, którą będziesz podążać. Możesz wybierać
OD POCZĄTKU MASZ WSZYSTKO, CZEGO CI TRZEBA, OD POCZĄTKU JESTEŚ SKOŃCZONY I DOSKONAŁY.

Spraw żeby te słowa wielu nauczycieli Zen stały się TWOJĄ PRAWDĄ
Roshi Reiko Maria Moneta Malewska


Mowa Dharmy 2

BUDDA znaczy oświecony. Oświecony to człowiek, który poznał siebie, urzeczywistnił swoja Prawdziwą Naturę. Trening Zen to długa żmudna droga oczyszczania i uspokajania umysłu. Nasze samopoczucie psychiczne zależy od naszych myśli od tego jak postrzegamy otaczający świat jak interpretujemy wydarzenia Odbierając je jako skierowane przeciwko nam lub zagrażające naszym wyobrażeniom jak być powinno czujemy się zagrożeni, niespokojni, niezadowoleni lub nieusatysfakcjonowani. Ale wystarczy czasami tylko chwila, w której zmienił się punkt widzenia i to samo zdarzenie przestaje mieć negatywny wydźwięk. W czasie czuwania myśli bez przerwy powstają w naszym umyśle. Powstają i znikają lub powstają i przez długi czas nie można się ich pozbyć. Męczą, dręczą, zatruwają życie i sprawiają, że świat siebie i życie widzimy w samych buro- ciemnych barwach.
Zen to uspokajanie umysłu, to wyciszanie niepokojących myśli TO DOŚWIADCZANIE RZECZYWISTOŚCI TAKIEJ, JAKĄ JEST.
Wiele osób nie zdaje sobie sprawy z tego ze sami są sprawcami własnego złego samopoczucia, wielu nie zastanawia się nad tym, co produkuje ich umysł, wielu myśli ze nie ma na to wpływu. Ale czy naprawdę tak jest?
W każdym z nas w głębi jest wielki niewypowiedziany spokój. Każdy z ludzi może osiągnąć przynależny mu komfort psychiczny. Jestem pewna, że my ludzie jesteśmy do takiego komfortu stworzeni. Niestety sami godzimy się go tracić i sami zapominamy o tym, że stan naszego ducha zależy od nas.
Uspokoić umysł, dotrzeć do warstwy spokoju i odnaleźć prawdziwe Ja. Otworzyć się na siebie. I zrozumieć, że to my tworzymy nasze światy, my sami w naszych myślach. Klasyfikujemy układamy sobie w odpowiednich szufladkach i tym samym fałszujemy i ograniczamy widzialny świat, który nie może się jawić taki, jaki jest, jawi się przepuszczony przez nazwę schemat, wyobrażenie. Rzeczywistość jawi się taka, jaka jest w momencie postrzegania wtedy, kiedy po prostu jest, bez przymiotników i ozdobników. Uspokojony umysł tak właśnie ją postrzega. A jeśli jest, jaka jest to, jaki mamy do niej stosunek? Co widzisz patrząc na księżyc, co widzisz patrząc na drzewo na drugiego człowieka? Widzisz prawdę czy tylko jej wyobrażenie? Doświadczasz prawdy czy jesteś od niej oddzielony, jaki jest w tym momencie Twój umysł?
Praktyka zazen, to stopniowe uspokajanie oddechu, to uspokajanie myśli, to uspokajanie siebie. A kiedy my stajemy się spokojni staje się spokojny otaczający nas świat. Im więcej spokoju w nas tym więcej spokoju na zewnątrz. Zewnątrz i wewnątrz to jedno. Mimo, że używamy słów ja - ty, wewnątrz- zewnątrz to w najgłębszym rozumieniu wszystko jest jednością. Poznaj tę prawdę podobnie jak prawdę o iluzji tego, co nazywasz swoim ego. Trening Zen pomaga do niej dotrzeć.
Roshi Reiko Maria Moneta Malewska


Mowa Dharmy 3

Była jesień 1978 roku. Stukot obcasów niósł się po zmoczonej deszczem ulicy. Z pożółkłych już liści spadały lśniące krople. Po raz pierwszy szłam do Sanghi na grupowe zazen. Do tej chwili już od kilku tygodni przygotowywałam się w domu siedząc na poduszce codziennie o kilka minut dłużej. Potrafiłam już wytrzymać bez ruchu 30 minut, potem przerwa na medytacje w ruchu (kinhin) i następna trzydziesto minutowa runda. Mogłam już przyjść na grupowe siedzenie gdzie obowiązywały trzy rundy plus śpiewy.
W dużym mieszkaniu na Noakowskiego wszystko było już przygotowane. Usiadłam na wskazanym mi miejscu. Szeroko otwartymi oczami patrzyłam na nowe, nieznane. Rozłożone na podłodze maty na nich okrągłe poduszki wypełnione gryczaną łuską. Ołtarz a na nim figura Buddy, świeca, kwiat, zapalone kadzidło a nad nim ruchoma smuga dymu unoszącego się do sufitu. Na podłodze przy ołtarzu instrumenty. Wszyscy usiedli w bezruchu, po chwili pierwszy raz usłyszałam dźwięk małego dzwonka inkin i ... zapadła cisza. Usłyszane na końcu siedzenia też po raz pierwszy buddyjskie śpiewy poruszyły mnie tak bardzo, że nawet nie usiłowałam kryć płynących po policzkach łez.
To co na pierwszym zazen było zupełnie nowe stało się codziennością, wrosło w życie jest życiem samym. Tyle lat!
Często słyszę pytanie, co daje, Zen?
Nic, czego byśmy już nie mieli a co jest skryte przed naszą świadomością.
Ale chcę powiedzieć o całym ogromie tego, co nam zabiera. W czasie treningu Zen oczyszczamy się ze wszystkich naleciałości, z całego bagażu zbędnych utrudniających życie opinii przekonań sądów. Nasz umysł przepełniony jest teoriami, według których staramy się żyć. Chcąc poznać rzeczywistość tworzymy coraz to nowe konstrukcje myślowe, które tak naprawdę ją od nas oddalają. Prawda jest cały czas przed naszymi oczami taka, jaka jest, to tylko my nie jesteśmy jej w stanie rozpoznać, bo zasłaniają ją gęste chmury iluzji. Rozproszenie iluzji to właśnie trening Zen. Kiedy siedzimy w ciszy zenda czy w ciszy naszego domu umysł stopniowo, dzień po dniu oczyszcza się, staje się coraz bardziej klarowny i przejrzysty. W miarę pogłębiania się treningu zauważamy, że wiele problemów, z którymi nie radziliśmy sobie przez cale lata odpadło, przestało nam dokuczać. Inaczej widzimy siebie a wiec inaczej widzimy też otaczający nas świat. Życie harmonizuje się umysł wycisza serce otwiera na prawdę, która jest w każdym z nas.Za nami leżą odrzucone bagaże, które tak bardzo utrudniały życie. Odpadły uwalniając od ciężaru. Już nie uginamy się pod ich ciężarem. Nareszcie możemy unieść głowę i cieszyć się pełnią
Otaczający nas świat tak bardzo się zmienia. Kiedy byłam mała u moich dziadziusiów na wsi nie było nawet prądu. Na środku obszernej kuchni stał stół, na mim duża naftowa lampa. W rogu piec węglowy, z którego padało na podłogę różowo złote światło. Dziadziuś kładł na krześle poduszkę, babcia przysuwała lampę w moja stronę tak żeby jej blask podał na rozłożoną książkę. Pierwszą w moim życiu książkę, która czytałam na wakacjach, nie dlatego, że Pani kazała ale dla zwykłej przyjemności czytania. Teraz posługuje się komputerem, używam elektronicznej poczty i dwa razy do roku latam na drugą półkulę najnowocześniejszymi samolotami. I wyraźnie widzę, że życie przyspiesza coraz bardziej. Wiele osób zapomina o czasie dla siebie o ciszy, w której dojrzewają ludzie. Pęd zaczyna się coraz wcześniej. Teraz do wyścigu startuje się już w przedszkolu. Tylko czy na pewno do wyścigu o SPEŁNIONE ŻYCIE czy tylko do wyścigu o kasę. W tym pędzie ludzkie dusze i ludzkie psychiki nie mają czasu dojrzeć wykształcić się, okrzepnąć. I to, dlatego tak wiele osób ma problemy nie tylko ze sobą, ale z otaczającym ich światem. Poczucie osamotnienia, izolacji, niemożność nawiązania satysfakcjonujących związków, brak celu w życiu, nieumiejętność radzenia sobie z problemami są coraz częściej spotykane szczególnie u młodych ludzi. Rzuceni w pędzący, wirujący świat nie są w stanie się odnaleźć, nie są w stanie podołać obowiązkom i oczekiwaniom. Winę za to najchętniej zrzucają na innych głównie, dlatego, że sami nie potrafią odnaleźć drogi. Im dalej w życie tym trudniej mimo czasem znacznych osiągnięć finansowych czy też zwiększenia swojego prestiżu. Alienacja wzmaga się a poczucie niespełnienia doskwiera tym mocniej im więcej się ma lat. Im wcześniej rozpozna się zagrożenie tym łatwiej mu przeciwdziałać. Samo nic się nie stanie!! Trzeba znaleźć swoją drogę. Tę, która najbardziej nam odpowiada, która jest nam najbliższa, na której będziemy się czuli i u siebie. A trening Zen jest jedna z nich..., bo trening Zen to czas dojrzewania. Dojrzewania do stawania się w pełni świadomym i odpowiedzialnym za swoje czyny CZŁOWIEKIEM.
Ale muszę uprzedzić, że Zen jest jedną z najtrudniejszych ścieżek. Trzeba wielkiej determinacji i odwagi żeby na niej wytrwać i dążyć do urzeczywistnienia swojej Pierwotnej Natury. Najbardziej pociągające jest to, że wszystko zależy od nas samych. Jeśli ruszysz drogą poznania siebie urzeczywistnisz swoją Pierwotną Naturę a Rzeczywistość objawi się przed oczami taka jaka jest!


Teisio


Niedziela 6.XII.1998
Ostatni dzień siedmiodniowego seshin w 1998 r przypadek 12."Zuigan woła swojego mistrza" Zuigan Gen osho wołał do siebie codziennie "Mistrzu!" i odpowiadał "Tak panie". Wtedy mógł powiedzieć "Bądź całkowicie przebudzony" i odpowiedzieć "Tak panie". "Od dzisiaj już nie będziesz łudzić innych", "Nie, nie będę".

Komentarz Mumona:
Stary Zuigan kupuje i sprzedaje siebie

Zdejmuje mnóstwo dobrych masek i diabelskich masek

Aby je znów założyć, grać z nimi

Po co, he?

Jedna pytająca, inna odpowiadająca

Jedna całkowicie przebudzona, inna mówiąca, że nie będzie oszukiwać

Jeśli przylgniesz do którejś z nich przegrasz

Jeśli będziesz naśladować Zuigana, będziesz grać lisa



Wiersz Mumona
Kurczowo trzymając się złudnej drogi świadomości

Uczniowie Drogi nie urzeczywistniają prawdy

Nasienie narodzin i śmierci przez nieskończone eony

Głupiec nazwie to prawdziwym ja


Chcę wam przeczytać, znów z tej ksišżki, którą dostałam od Lusi "Milczenie kwiatu", pewną opowieść. Opowieść o bogatym człowieku i jego zaginionym synu. Jest to opowieść, którą można znaleźć w jednej z buddyjskich sutr. "Pewnego razu żył w Indiach niezmiernie bogaty szlachcic. Człowiek ten miał syna jedynaka. Któregoś dnia chłopak zniknął, został porwany lub gdzieś się zabłąkał. Ojciec robił wszystko aby odnaleźć ukochanego syna jednak na próżno. Mijały lata a ojciec nie mógł trafić na żaden ślad chłopca. Kiedy się postarzał jego tęsknota za zaginionym dzieckiem stała się jeszcze większa. Kiedyś, kiedy wyglądał z okna na piętrze zobaczył młodego żebraka, który po otrzymaniu jałmużny właśnie opuszczał bramy jego domu. Gdy bogacz ujrzał twarz żebraka aż podskoczył z zaskoczenia. Rozpoznał w nim bowiem swojego zaginionego syna. Zawołał służbę i powiedział: "Idźcie i przyprowadźcie mi tego młodego żebraka". Służący pobiegli za żebrakiem i próbowali skłonić go do powrotu. Młody człowiek przestraszył się i nie chciał wrócić. "Przebaczcie mi proszę, obiecuję już nigdy nie pokazać się w waszym domu. Jestem żebrakiem ale nigdy nie zrobiłem nic złego" mówił. "Nie chcemy ci zrobić nic złego nasz pan chce tylko zobaczyć się z tobą" zapewniali służący lecz młody człowiek bał się coraz bardziej, trząsł się i mówił "Nie mam nic wspólnego z tym wielkim szlachcicem". W końcu służący musieli dać mu spokój i zawiadomić pana o niepowodzeniu. Bogacz przepełniony uczuciem do syna, wielkim współodczuwaniem z synem rozkazał jednemu z młodszych służących przebrać się za żebraka i zaprzyjaźnić z młodzieńcem. Gdy sługa żebrak uznał, że nadszedł właściwy czas powiedział do kolegi "Znalazłem dobrą pracę. Nie jest zbyt ciężka a zapłata jest dobra. Oferują nam też także pokój. Czemu nie pójdziesz ze mną i nie spróbujesz?". W ten sposób zostali obydwaj zatrudnieni u bogatego człowieka jako ogrodnicy. Młody człowiek pracował przez jakiś czas jako ogrodnik. Gdy przyzwyczaił się do tej sytuacji bogacz awansował go na domowego sługę. Kiedy i w tej pracy spisał się dobrze, bogacz powierzył mu zarządzanie majątkiem. W końcu syn został mianowany sekretarzem tak by mógł być bardzo blisko ojca i troszczyć się o wszystkie jego sprawy. Mijały lata a bogacz zestarzał się i zrozumiał, że długo już nie pożyje. Zawołał więc krewnych i przyjaciół i przedstawił młodego człowieka mówiąc "Tak naprawdę ten młodzieniec to mój własny syn, który zaginął kiedy był małym chłopcem". Bogacz przekazał synowi cały swój majątek i pozycję społeczną.
Budda Siakjamuni osiągnął oświecenie po sześciu latach jak najcięższych poszukiwań gdy o świcie ujrzał na niebie migoczącą gwiazdę poranną. Przekazy mówią, że aż podskoczył z niezmiernej radości. "Jak wspaniale, jak wspaniale! Wszyscy posiadajš mądrość i wgląd Tathaghaty". Okrzyk Siakjamuniego znaczy to samo co "wszystkie istoty są pierwotnie Buddami". Jednak ludzie, którzy słyszeli słowa Siakjamuniego opuścili go. Pospólstwo nawet go nie słuchało mówiąc "Jaki to absurd! Jesteśmy grzeszni, chciwi i źli. Jakże moglibyśmy być oświeceni. Nie oszukuj nas". Dlatego Siakjamuni musiał przyjąć metodę nauczania Dharmy zgodnie ze zdolnością każdego. Najpierw musiał nauczać "Jesteście stworzeniami grzesznymi i nieczystymi. Żałujcie i oczyśćcie się. Czyńcie dobro aby zyskać przyszłe szczęście. Przestrzegajcie wskazań. Następnie mówił: "wszyscy myślicie, że istniejecie wy sami i świat, że istnieje niewiedza i oświecenie. Jednak wszystko co posiada formę zmienia się. Wszystko na świecie jest tylko wynikiem przyczyn i warunków. Szczęściem w życiu jest dojść do urzeczywistnienia i żyć bez przywiązań". Teraz ludzie słuchali go z zadowoleniem. W ten sposób stopniowo Siakjamuni zaczął objawiać wyższe nauki i w końcu oznajmił wielka prawdę mówiąc: "Nadszedł czas aby przekazać wam prawdę. Słuchajcie wszyscy uważnie: "Buddowie pojawiają się na świecie by przebudzić ludzi do wyższej mądrości". Po tym oświadczeniu ludzie po raz pierwszy mogli zaakceptować wielką prawdę.
Kiedy po raz pierwszy usłyszałam tę opowieść ona brzmiała troszkę inaczej, tę opowieść o bogatym człowieku i jego synu. Brzmiała w taki sposób, że ten syn miał zaszyty w swym ubraniu wspaniały, najwspanialszy na świecie klejnot. Ponieważ czasy były niepewne bogacz bał się, że syn może zaginąć i cierpieć głód i niedostatek, zaszył mu ten klejnot w jego ubranku. Syn zaginął rzeczywiście porwany przez najeźdźców natomiast żył w skrajnej nędzy ale ubranko zachował jako pamiątkę po swoich rodzicach. Nie wiedział jednak o tym, że posiada tak wielki skarb, największy na świecie skarb i, że jest synem, rodzonym synem, najbogatszego człowieka na świecie.
Z nami też tak jest, że nie wiemy o tym, jak wielki mamy skarb. Nie chcemy zauważyć, dostrzec, dotrzeć do tego, że jesteśmy synami najbogatszego człowieka na świecie. Oczywiście, to są metafory. Ale jest tu tak dużo prawdy. Umieramy w nędzy i niedostatku mając największy klejnot zaszyty w swoim ubraniu, możemy nawet umrzeć z głodu i nie będziemy mieli za co kupić jedzenia. A każdy z nas ten klejnot ma. Każdy z nas jest synem bogacza.
Ta druga opowieść mówi o tym, jest jeszcze głębsza, bardziej pokazująca nam jak to z nami tak naprawdę jest. Ta druga opowieść mówi o tym jak jesteśmy przerażeni sytuacją zmiany, jak nie jesteśmy w stanie usłyszeć nawet, tego, że możemy być synami bogacza. Ten wspaniały, mądry człowiek prowadził swego syna do tej prawdy stopniowo. Posłał specjalnie swojego sługę po to, żeby przygotował go do tej prawdy, po to, żeby przygotował go do tego innego życia. Życia już nie żebraka, nie biednego człowieka ale tego życia, które miało być najwspanialszym życiem. Jakże współczujący był ten mądry człowiek. Jak dobrze rozumiał nasze ludzkie uwarunkowania. Zobaczcie jak to pięknie koresponduje z drugą częścią tego co przeczytałam, z historią Buddy Siakjamuniego. Nie chcieli go słuchać, mówili "Jaki to absurd, jesteśmy grzeszni, chciwi i źli. Jakże moglibyśmy być oświeceni. Nie oszukuj nas. "Nie byli gotowi przyjąć tego, że mają w sobie ten klejnot, że od początku są nim obdarowani, że rodzą się tacy właśnie, najbogatsi, z największym klejnotem jaki może być na tym świecie. Do głowy im nie przyjdzie, że tak może być. Czołgają się gdzieś w pyle w swoich grzesznych myślach i ciągle myślą o sobie źle. Ciągle mają sobie coś za złe. Nakręca się to koło. Dopiero trzeba sługi tego mądrego człowieka, żeby próbował ich stamtąd wyjąć, żeby próbował pokazać im ich własny świat. Najjaśniejszy.
Każdy to ma. Ty też. Musisz dotrzeć do tej prawdy, musisz to wiedzieć, że to tak jest. I wtedy kiedy już się to wie, kiedy się tego dotknęło, bardziej lub mocniej, kiedy już się to ma, jakże to wtedy zobowiązuje. Nie możemy powiedzieć: jestem grzeszna, leniwa, chciwa i zła i w związku z tym nic już na tym świecie więcej nie zrobię. Bo to nie jest prawda. Oczywiście mogę także być chciwa, leniwa, zła ale wiem, że jest we mnie to światło i że mogę z tych wszystkich złych rzeczy wyjść, że zło to nie jest przyrodzone. Przyrodzone jest mi to najwspanialsze dobro i światło. Budda Siakjamuni też nauczał powoli. Też mówił o tym na początku "Jesteście stworzeniami grzesznymi i nieczystymi. Żałujcie i oczyśćcie się. Czyńcie dobro aby zyskać przyszłe szczęście. Przestrzegajcie wskazań". Nic nie nauczał o tym jacy są wspaniali, jakie mają wewnętrzne światło nie mówił im, że każdy z nich urodził się doskonały, że każdy z nich taki jaki jest, jest skończony i doskonały. Bo oni nie mogli tego jeszcze przyjąć. Nie zrozumieliby. Ale stopniowo, stopniowo otwierali się na to i zaczynali rozumieli. I zaczynali rozwijać w sobie wszystko to co najlepsze - tak jak syn bogacza. Od żebraka, który nie umiał nic, do osobistego sekretarza aż do zarządcy majątku ,a potem do właściciela tego majątku.
Taka ma być wasza droga. Tak macie pracować nad sobąs. Macie dojść do tego aby stać się właścicielem majątku, bo jesteście nim od samego początku. Nigdy nie przestaliście być. I macie tu działać tak jakbyście o tym wiedzieli. Kiedy to do was w końcu dotrze, wtedy to działanie wynikające z waszej wiedzy będzie już inne niż to, które jest teraz. Wszystko jest wami. To ty posiadasz ten największy klejnot. To ty jesteś skończony i doskonały. Zuigan woła swojego mistrza. Zuigan Gen osho wołał do siebie codziennie "Mistrzu!" i odpowiadał "Tak panie". Czy jesteś żebrakiem, który nie wie nic o swoim pochodzeniu? Czy też jesteś człowiekiem, który zna swoją wartość? Który wie, że jest skończony i doskonały ale który jednocześnie zdaje sobie spraw , ze musi pracować nad sobą bardzo mocno, do końca swoich dni. I że tej pracy nigdy nie jest za dużo i nigdy nie jest dość. I że mamy siedzieć w zazen. Ta nasza praktyka siedzenia w zazen. Mówi się o tym, że siedząc w zazen spalamy zła karmę, uspokajamy nasz umysł, dochodzimy do prawdy.
Chcę wam przeczytać rzeczy, które znalazłam wczoraj do których nie zaglądałam bardzo, bardzo dawno. Jak wiecie większość z nas, a właściwie wszyscy, stykaliśmy się z tradycją chrześcijańską, katolicką. Ja mam tutaj zapiski, w Pustym Obłoku kiedyś wydana została taka książka o wielkim mistrzu, wydana została w Rochester, w 1997 roku chyba, w 74 roku, przepraszam, u nas nie wiem jak to było. Ten mistrz jest współczesnym nam mistrzem, żył w XX wieku. I tu jest jego autobiografia. A tutaj są moje zapiski, którymi chcę się z wami podzielić. Otóż zauważyłam, że wiele rozważań dotyczy tego jak to jest z kościołem, jak to jest z Bogiem. Widocznie mnie to gnębiło. Starałam się gdzieś w sobie znaleźć odpowiedzi na wiele pytań. I mam coś takiego "Kara za grzech to lęk, który się w nas wtedy pojawia" ja będę czytała to co napisałam potem możecie pytać. "Lęk zabija w nas boskość. Droga do prawdziwej wolności jest drogą do miłości. Aby stać się wolnym, należy przestać się lękać. Jeśli chce się naprawdę kochać nie można się bać. Lęk zabija miłość i wolność. Człowiek nieustraszony, czyli taki, który się nie boi, nie potrzebuje żadnych autorytetów. Sam staje się autorytetem. Do miłości można dojść przez pokonanie lęku, a jednocześnie miłość umożliwia pokonanie lęku. Czyli to jest bardzo zwrotne. Jeżeli można mówić, że Bóg jest miłością to znaczy, że jest bez lęku. Miłość to nie jest odpowiedzialność. Jeśli jest się odpowiedzialnym to znaczy, że chcesz lub dajesz sobie prawo na wpływanie na drugą osobę. Tymczasem miłość to całkowita nieograniczona wolność. Działanie wypływające z najgłębszych pokładów "bez ja" .. Wolna wola to brak odpowiedzialności kogokolwiek za nas. Nie mylcie tego z naszymi powinnościami. Jeżeli chcecie doprowadzić ludzi do Prawdy to trzeba wyzwolić ich z lęku".
Patrzcie jak bardzo bał się ten żebrak. Nie mógł uwierzyć, że jest zaproszony tylko do bogacza na rozmowę. W nim był sam lęk. Cały świat przerażał go. On uważał, że był mały, biedny i, że wszyscy chcą go skrzywdzić. Ten lęk zabijał w nim to co najwspanialsze. Z lęku, który w sobie miał, nawet nie miał ochoty skontaktować się z bogaczem, z tym mądrym, bogatym człowiekiem. Bał się. Nawet o tym nie myślał, do głowy mu nie przyszło, że to jest możliwe. A cóż dopiero, żeby mu przyszło do głowy, że to on jest tym bogaczem. To wykluczone i niemożliwe. Można się trząść przed bramą ze strachu, nawet nie wiedząc przed czym. Ile jest w tobie lęku? I przed czym? Czego się boisz? Czego nie chcesz zaakceptować? Na co wolisz przymknąć oczy? Myślę, że także z lęku, nie możemy dostrzec tego klejnotu w sobie, nie możemy dostrzec swojej pierwotnej natury. Bo się boimy.
Każdy od początku jest samym Buddą. Każdy ma wszystko to co trzeba. Jak sobie to niszczysz? W jaki sposób doprowadzasz się do gniewu, rozpaczy, niechęci, lęku? Co robisz ze swoim mózgiem? Co robisz ze swoim skarbem? Zapominasz o nim, że on jest? Udajesz, że tego nie wiesz? Czy może wyrzucasz go, że nigdy go nie miałeś? Jeśli naprawdę się na siebie otworzysz, jeśli skierujesz wszystkie swoje siły do swojego wnętrza to ta prawda się przed tobą otworzy. Doświadczysz - siebie samego. I to zmienia nas stosunek do siebie i do świata. Potem w ciągu dalszego treningu utrwalamy ten zmieniony stosunek do życia i do świata. Utrwalamy to w sobie, pracujemy cały czas nad tym. Cały czas pracujemy nad tym, żeby naszeego nie zawładnęło nami, żebyśmy byli tymi wolnymi od lęku ludźmi, żebyśmy byli ludźmi Zen.
Często się o tym mówi, że ludzie Zen są troszkę inni niż pozostali. Nie wiem czy tak naprawdę jest. Ale wiem, czego można od nas wymagać. Właśnie tej świadomości siebie. Jeżeli masz tę świadomość siebie to to zobowiązuje. To zmienia nasze wnętrze. To możesz stać się nieustraszonym, możesz stać się człowiekiem bez lęku. Możesz nie podejmować wszelkich gier, które są wokół ciebie rozgrywane. Możesz mieć świadomość siebie samego, prawdziwą świadomość siebie samego. To się pojawia w tym jednym wielkim błysku. Tylko, że to wcale nie jest proste. Zobaczcie, w opowieści, która mi się zresztą szalenie podoba, mijały lata, mijały lata. Najpierw było spanie w pokoiku, potem były inne lata, lata pracy różnej - ale lata. Co prawda ten wgląd staje się w jednej sekundzie, to jest po prostu ułamek sekundy kiedy nagle się wie, kiedy nagle konfrontujesz się ze sobą i już to wiesz. Ale to musi trwać lata. I zwykle trwa. I tutaj znowu ludzie Zen - wytrzymują. Kolejne seshin rohatsu, kolejne trzy dni, kolejna sobota, kolejny codzienny poranek z porcją zazen, kolejne uspokajanie umysłu i wyjście i znów zburzenie tego umysłu i powrót i znów uspokajanie i tak w kółko. Tylko, że za każdym razem jak siedzimy to ten umysł jest uspokojony bardziej i nawet jak wychodzimy na zewnątrz to on już nie wraca do poprzedniej pozycji, jest o milimetr już opuszczony, ten migot w mózgu jest mniejszy. I tak przez lata, lata, lata aż dochodzimy do samego swojego wnętrza, do samego źródła spokoju. Stajemy się spokojem.
Siedem dni pracowaliście bardzo mocno, macie jeszcze kilka godzin. Jeszcze jedno doksan, jeszcze kilka rund waszego wysiłku. Nie wychodźcie jeszcze stąd. To seshin się jeszcze nie skończyło. Ono nadal trwa. Nasza energia w tej chwili jest energią ogromną, do tej pory nie mieliście takiej, w ciągu całych tych siedmiu dni. Nie puszczaj tego. Trzymaj. I pracuj dalej. Tak jak będziesz pracować dzień po dniu, i tak jak pracowałeś do tej pory. Aż do momentu wielkiego błysku i wielkiego uspokojenia, do momentu pełnej świadomości że to ty jesteś tym bogaczem.